piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział V







Well it's been a long time, long time now
since I've seen you smile
and I'll gamble away my fright
and I'll gamble away my time
and in a year, a year or so
this will slip into the sea*







  Kłucia w klatce piersiowej zdawały się nie słabnąć. Nie spałam. Czasem leżałam na wznak na wpół świadoma, ale to nie był sen. Wciąż otaczał mnie koszmar. To piekło świata, w którym mnie uwięziłeś. Traciłam siły, próbując codziennie przebić się przez kopułę, która była niezniszczalna, wciąż stabilna i pozbawiająca wszelkich nadziei. Dni snuły się przed moimi oczami. W głowie odtwarzałam zdarzenia sprzed tygodnia. Twoje ramiona i ciepło. Wtedy kojące, tak bardzo pożądane.   
  Stało się coś ze mną, Sasuke. Jakaś cząstka zaczęła nienawidzić cię od samego szpiku kości. To bardzo nieprzyjemne uczucie. Jak ciężka, ciemna maź oblegająca moją krew, moje myśli. I pewnego zimnego popołudnia zauważyłam, że przypominam kogoś, kogo znam. Bo w lustrze dostrzegłam te chore iskry, których, przyrzekam, nigdy wcześniej nie miałam. W głowie utkwił mi tylko jeden cel, do którego mogłabym bez zastanowienia dojść po trupach. Nieważne czyich, Sasuke... 


"Straciłem już orientację, gdzie jesteś. Pamiętasz naszą umowę, prawda?  Nie czekaj do ostatniej chwili. ANBU jest cały czas w gotowości. Nie rób niczego pochopnie, idioto. 


P.S. Nadal uważam, że popełniasz błąd. Potrzebujemy jej. Tutaj.
Siódmy"




 Przeczytałam wiadomość od Naruto setki razy. I choć tak naprawdę nie rozjaśniła ona nic, to wpłynęła na mnie doszczętnie. Ostatnie zdania jak ostry nóż raniły moją duszę i ciało. Nie miałam żadnych wątpliwości, że dotyczyły mojej osoby. 
Jak mogłam opuścić moją wioskę? 
Jak mogłam postawić swoje pragnienia nad jej dobro? 
Wyrzuty sumienia i żale dusiły mnie. Nie wiedziałam, co dokładnie się dzieje, ale rozumiałam, że zawiodłam. Zawiodłam Konohę i Naruto. Przez ciebie.
  Kopuła musiała pojawić się niedawno. Yoi-sama nie pokazała się od ostatniej wizyty, nic, nawet strugi deszczu nie miały prawa przedostać się przez jej powierzchnię.
Nic, poza twoim ptakiem. 
Silne źródło twojej chakry zwabiło go do naszego domu. Zwierzę wtargnęło przez otwarte okno, szukając kogokolwiek, aby zostawić wiadomość. Jego nieufne oczy przyglądały mi się uważnie, gdy odczytywałam tekst i gdy nieświadomie zaczęłam uwalniać swoją chakrę w akcie złości. Zrozumiał, że dotarł do złej osoby. Skierował szpony w moją stronę. 

-Nie musiałaś go od razu zabijać.
-Nie musiał mnie atakować.
-Rozpoznał twoją chakrę, chciał naprawić swój błąd- spojrzałam na ciebie, nie dowierzając. Wtedy dodałeś, tłumacząc zachowanie ptaka:- To tylko zwierzę.
-Właśnie! Przestań więc zawracać mi nim głowę. Był gotowy mnie zabić, a ty pozwalasz sobie na taki durny komentarz. 
Nie odpowiedziałeś. Od niecałej godziny siedzieliśmy w salonie, rzucając jakieś krótkie myśli, zbędne słowa. Nie łudziłam się, że aktualna sytuacja zmusi cię do jakiejkolwiek spowiedzi. Mimo wszystko czułam przewagę. Wróciłeś ranny po kolejnych walkach. Z zaciśniętą szczęką bandażowałeś swoje ramię, wściekle na mnie zerkając.
-Zły?- zapytałam, wstając z miejsca- Na mnie? Bo nie umiecie się dyskretnie kontaktować?
-Uzumaki nie wiedział o tarczy-
-Nawet nie zaczynaj- przerwałam ci, tracąc cierpliwość.-Ostatni raz pytam- podeszłam do ciebie bliżej, moje kolana stykały się z twoimi- Kogo szpiegujesz? 
Patrzyłam na ciebie z góry, mój oddech stał się płytki. Gdy zwróciłeś ku górze swoje ciemne oczy, zauważyłam w nich zmianę. 
Pojąłeś, że to koniec. 
Że nie ukryjesz mnie już przed całym światem i jego okrucieństwem. 
Tajemnice nie stworzą osobnej rzeczywistości, w której będę bezpieczna. 
A mimo to nadal w poczuciu dumy i nieomylności zignorowałeś moje pytanie.
Stwarzałeś pozory, że nadal jesteś w stanie mnie izolować. 
Jakbyś miał coś jeszcze w rękawie.
Ale nie miałeś nic, kompletnie nic, prawda?
 Cicho westchnęłam, zaciskając ręce w pięści. Nie mogłam wrócić do punktu wyjścia. Musiałam znaleźć sposób, aby uwolnić się, wydostać z Kusagakure. Analizowałam wiele planów, jednak każdy, jeden po drugim, odpadały, bo tak naprawdę nie miałam żadnej siły, aby móc nad tobą zwyciężyć. Żadnej. Fizycznej.
I znów nasze oczy się spotkały. I uwierz mi, że ujrzałam wtedy wszystko. Wpatrywałam się bez słowa. Bez możliwości ruchu. 
Słowa sprzed chwili przestały mieć znaczenie.
Moje serce rozdarło się na pół.

Usłyszałam śmiech.
  
  Sasuke, śmieją się z nas. Wszyscy. Słyszysz ich śmiech?
Bo... kto by uwierzył, że istnieje jakaś osoba na tym świecie, która szczerze cię kocha? Ile ludzi wyśmiałoby cię w twarz, że ktoś taki istnieje i jest nią kobietą, porzucana przez ciebie wielokrotnie, ignorowana, doprowadzana do łez tak słonych, że mogłyby palić skórę? I kto byłby w stanie pojąć, że bez żadnej magii i zaklęć ona wciąż jest zaślepiona, że odrzuca zdrowy rozsądek dla jakiegokolwiek kontaktu z tobą? 
  Za to bez wątpliwości każdy zrozumiałby, dlaczego tak łatwo cię znienawidzić. Zbrodniarz, morderca, zdrajca, szaleniec- te określenia wciąż cię prześladują, budują twój wizerunek. Boją się ciebie. Wszyscy.
  Boją się i śmieją. Bo nie rozumieją.
  I nikt nie widzi małego chłopca walczącego z przeszłością. Nikt nie zagląda w głąb twojej duszy i nie dostrzega niezagojonych ran. Nawet ty sam nauczyłeś się już tłumić w sobie uczucia tęsknoty i przynależności. Dziś już nie mówisz głośno, że miałeś rodzinę. Zapominasz o uśmiechu swojej matki, tracisz wspomnienia związane z respektowanym ojcem. Jesteś sam, bez swojego ukochanego brata, w którym pokładałeś za młodu największe nadzieje. Wiesz, że już nigdy nie wrócą. Ich martwe ciała nawiedzają cię w snach i każą żałować, a twój żal to czysty gniew, to oschłość, z którą nikt nie chce mieć do czynienia. Nie chcesz i nie mówisz o sobie otwarcie. Rzucasz tylko spojrzenia, których znaczenia pojmuje niewielu. 
  Jesteś nim wciąż, Sasuke. Tym małym, niewinnym chłopcem, osamotnionym. Bez miłości matki, bez jej czułych oczu, uśmiechu i opiekuńczego wsparcia. Szukający nieświadomie ciepła i ostoi, która odda ci te wszystkie lata bez bliskich. I oni wciąż się śmieją, że nie masz do tego prawa. Że nie ma w tobie chłopca, który tęskni i pragnie. Oni wciąż nie rozumieją.
  Nie znają twoich teraźniejszych celów. Nie wiedzą, że zrobiłbyś wszystko, aby nie stracić nikogo więcej. Nawet wykorzystując moją słabość do ciebie i oddalając od niebezpiecznej Konohy. Nawet łudząc się, że twoja siła będzie odpowiedzią na każdą przeszkodę.  
  Naruto miał rację. Popełniałeś błąd. 
  Chwyciłeś moje dłonie. Tylko szybkie mrugnięcia dzieliły nasz kontakt wzrokowy. Ciemny lód topił się w imponującym tempie. Czułam, że patrzę w oczy obcego mi mężczyzny...
-Sakura, tylko tu będziesz bezpieczna- mówiłeś bardzo powoli, jakby tłumacząc coś małemu dziecku. Nie pozwoliłeś uwolnić moich rąk-Czekaj.
  Nie chciałam czekać. Nie chciałam, abyś znowu przejął kontrolę. Wciąż trwała gra, tańczyłam, jak mi zagrałeś. Musiałam przekonać cię, że wszystko idzie po twojej myśli. Pięć miesięcy ciszy i krótkich spotkań, niszczenie moich marzeń, mojego spokoju. Nawet będąc z tobą, stojąc tuż przy tobie, szczęście zdawało się być nieuchwytne. To był moment, chwila, w której zupełnie zwątpiłam, czy nadal cię kocham. 
-Już dość, Sasuke-kun. Nie chcę tu być. Nie chcę być przy tobie. Muszę wrócić do Konohy. Muszę-
-Jedna wiadomość od tego debila-zacząłeś groźnym tonem, stając na równe nogi. Chwyciłeś mnie za nadgarstki- Jedna wiadomość, abyś zaczęła wmawiać sobie, że ten skończony kretyn wie lepiej, gdzie powinnaś być!
Twoje źrenice rozszerzyły się. Palce zacisnęły się na mojej skórze. Nawet z pomocą chakry nie mogłam się uwolnić.
-Zostaw.
-Posłuchaj uważnie, Sakura- warknąłeś. 
Gdy odwróciłam głowę, chwyciłeś mój podbródek, nie pozwalając mi na jakikolwiek ruch.
-Nie zmusiłem cię w żaden sposób do opuszczenia Konohy, nie zawlokłem cię siłą do ołtarza, nie stawiałem żadnej tarczy przez cztery miesiące, póki miałem pewność, że nikt nie wie, gdzie nas znaleźć. Miałaś swój czas, żeby się określić. 
Spuściłam wzrok. Moje usta były lekko rozwarte, drżały. 
-Konoha da sobie radę bez ciebie. Wystarczy, że jedno z nas ryzykuje dla niej życie. 
Przytakiwałam nerwowo głową. Choć nie mogłam uwierzyć, że kiedykolwiek doczekam się tak nierozsądnych słów z twojej strony. 
-Widzę, jak on na ciebie wpływa- puściłeś mnie, odsuwając się- Wiem, że to cały czas chodzi o niego. Nie o wioskę. 
Czułam, że to znów twoja talia została wyłożona na stół. Nie panowałam nad sytuacją. Ty nie panowałeś nad emocjami. Serce biło mi szybko i mocno. Zauważyłam, że krew przesiąknęła już twój bandaż. 
-Nie wiem, o czym mówisz. 
Wpadasz.
W obłęd.
Krzyczysz i niszczysz cały pokój. 
Nie mogłam słuchać. Nie mogłam pojąć. Widziałam tylko zdemolowane meble, ściany i twoją złość. Nie reagowałam. Obserwowałam z niedowierzaniem na chaos, który tworzysz. 
I bałam się. Jak inni, których spotykałeś.
I znowu słyszałam śmiech. Tych, co twierdzą, że nie zasługujesz.
Ale to ja po chwili objęłam cię rękoma, mając wrażenie, że trzymam małego chłopca. 
I podarowałam ci najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać, aby już nikt nie wytykał cię palcem i abyś wiedział, że nie jesteś sam. Tysiące słów chciały paść z moich ust. Niektóre zupełnie bezsensu, inne dosyć formalne, choć nadal za mało kojące dla nas obojga. Oddychałeś ciężko, zaciskając pięści na materiale mojej yukaty. Moje usta smakowały twoich, czułam żar twojego ciała, twoje ręce na moich plecach, biodrach, pośladkach. Byłeś zaborczy, zachłanny. Chciałeś swojej muzy, kwiatu. Aby posiąść, naznaczyć swoją własność. Tam nie było miłości, nie było już małego chłopca.
  Przerwałam nasz pocałunek i  zacisnęłam nerwowo usta.  
  Nastała całkowita cisza, w której mogło zdarzyć się wszystko. 
  W której nadal wątpiłam, czy cię kocham, czy chcę tu być. 
  Czy to, co wykrzyczałeś wcześniej, mogło być prawdą. 
   

  





------
*Beirut- Nantes


Jak zachowa się Sakura?
Co dokładnie wykrzyczał Sasuke?
Dlaczego wszędzie muszą powstawać same dramy?






ŻARTUJĘ, kochani:))
Mam nadzieję, że rozdział był warty czekania.
Jeśli nie, możecie obwiniać Kishimoto. Ten człowiek roztroił mnie po całości.
Jestem zbyt emocjonalną istotą...
Co słychać, moi mili?
Tęskniłam za Wybielonymi. Cieszę się, że mogłam coś w końcu opublikować.
Czekam na Wasz odzew!
Trzymajcie się <3



  

16 komentarzy:

  1. Nie wiem czy Cię tu ucieszy czy prędzej przerazi, ale wchodziłam na tego bloga kilka razy dziennie w nadziei na nowy rozdział, ponieważ tak mocno napiętnowałaś mnie tym opowiadaniem. Dzięki Tobie moja miłość do Naruto powróciła ze zdwojoną siłą i w końcu zabrałam się za mangę (która zniszczyła mi życie, nie mówiąc już o Naruto Gaiden, dzięki XD). Nawet zaczęłam czytać od początku to opowiadanie, bo znów chciałam wgłębić się w ten niezwykle smutny i tajemniczy świat, a wiedz, że ja nigdy nie czytam czegoś dwa razy, bo nie lubię tego robić. Wybacz, już przechodzę do aktualnego rozdziału (ubolewam, że był taki krótki ;-;).
    Cóż ja mogę powiedzieć? Kocham jak ukazujesz to cierpienie Sakury, jak to wszystko na nią oddziałuje, jak zaczyna powątpiewać w swoją kilkunastoletnią miłość. Uwielbiam zaprezentowanego Sasuke, który za wszelką cenę chce się czegoś uczepić, choć tego nie ukazuje, jak na swój brutalny sposób chroni ją, jak nie potrafi zapanować na emocjami. To małżeństwo jest tak niezwykle ciekawe i wciągające, że ja nie chcę, żebyś kończyła to opowiadanie. Ta nutka niepewności i nieodgadnionego lęku, którą wprowadzasz... trudno to opisać. Po prostu niesamowite. Wiem, że brzmię co najmniej dziwnie, no ale takie są moje odczucia ;-;
    Trzymaj tak dalej!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny, czasu i chęci <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerazi? W żadnych wypadku! Sama tak robię odnośnie kilku adresów:) To miłe!
      Ogromnie się cieszę, że ten fanfic zachęcił Cię do czytania mangi i zgadzam się- Gaiden "niszczy psychikę",Kishi nie jest wyrozumiały dla fandomu ss...
      Każdy rozdział jest na swój sposób wyjątkowy,odsłania coś nowego. I choć brzmi to nieskromnie, to Wybieleni są częścią mnie i fakt, że czytelnicy komplementują moje treści, daje mi jeszcze więcej siły i chęci do pisania.
      Momo, dziękuję Ci ślicznie za ten komentarz, to był naprawdę cudownie miły wywód z Twojej strony:))
      Trzymaj się, kochana<3
      Love & peace

      Usuń
  2. Twojego bloga znalazłam dzisiaj i tak mnie zainteresował sam prolog, że od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. Nawet nie masz pojęcia, jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że godzinę po przeczytaniu wszystkich rozdziałów, pojawił się nowy. Przede wszystkim bardzo ciekawy pomysł. Podoba mi się, jak piszesz z perspektywy Sakury. Osobiście uważam, że narracja pierwszoosobowa jest znacznie łatwiejsza niż trzecioosobowa, ale nawet ona wielu ludziom wychodzi słabo. W Twoim przypadku jest inaczej, ponieważ czytając każdy rozdział czuję się, jakbym była razem z Sakurą i przeżywała wszystko to, co ona przeżywa. Poza tym często operujesz kunsztowną budową zdań i metaforycznymi wyrazami, co idealnie poprawia estetykę całej wypowiedzi. W dodatku fajny zabieg zastosowałaś poprzez kierowanie jej uczuć i przemyśleń w stronę Sasuke. Czytelnik dzięki temu ma wrażenie jakby były to listy skierowane w jego stronę, a tak naprawdę akcja przecież dzieje się tutaj i teraz. Właśnie, co do akcji - osobiście uważam, że liczne opisy uczuć i przeżyć bohaterów to wielki plus i sprawdzasz się w tym doskonale, ale brakuje mi jednak troszkę więcej tych bezpośrednich konfrontacji między Sakurą i Sasuke. Chociaż muszę przyznać, że w ostatnich dwóch rozdziałach zdecydowanie rozwinęłaś ich relacje, więc nie mam żadnych zarzutów. Co do błędów - tutaj też muszę Cię pochwalić (a uwierz, że rzadko to robię), ponieważ było ich naprawdę niewiele. Głównie były to jakieś nieznaczące błędy stylistyczne czy składniowe, ale poza tym wszystko idealnie nawet pod tym względem. Podoba mi się także wygląd bloga - prosty, ale naprawdę przyjemny dla oka. Swoją drogą to na początku myślałam, że to Tsunade, a nie Sakura :D Wracając do opowiadania... Jak już wspomniałam - podoba mi się pomysł. Zaczynasz powoli rozwijać akcję i ujawniać zamiary Sasuke no i co mnie tutaj delikatnie zdziwiło - we wszystko jest zaangażowany Naruto. Dużo tajemnicy, a to lubię. Poza tym spory plus za delikatne tylko zmienienie charakteru postaci. Nienawidzę, gdy postacie nagle są odmienne o sto osiemdziesiąt stopni niż te w mandze. Jednak nie może być wszystko tak kolorowo i mam jeden ogromny zarzut! Dlaczego tak krótko? Karzesz nam tyle czekać (ja nie mówię o sobie, bo akurat mi się poszczęściło) na swój kolejny cudowny rozdział i jest on tak krótki? Powiem Ci jedno - czuję niedosyt! Zdecydowanie wielki niedosyt, więc mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej i będzie o wiele dłuższy. W końcu musisz chociaż trochę zaspokoić ten mój niedosyt :) No cóż... Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci dużo weny i wolnego czasu na pisanie kolejnych rozdziałów. Jeśli masz ochotę to mogę Cię także zaprosić do mnie na http://eternity-ss.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiyo-chan, dziękuję Ci za tę recenzję, jest pełna pochwał, przejrzysta i poruszająca chyba wszystko, o czym można wspomnieć po przeczytaniu opowiadania tego pokroju:)
      Cieszę się, że Wybieleni przypadli Ci do gustu, za wszelkie błędy przepraszam, ale tu niestety wychodzi na wierzch moja amatorszczyzna i brak własnej bety. Problem w tym, że ten fanfic to rzecz bardzo osobista i pragnę publikować wszystko prosto od siebie, a to już czytelnik sam może potem zadecydować, czy warto nadal śledzić tego bloga. Tak już działam:)
      Niedosyt, mówisz? Postaram się go niedługo zaspokoić. Cierpliwości:)
      Oczywiście wpadnę do Ciebie!!
      Pozdrawiam, całuję, ściskam<3

      Usuń
  3. Tak mi tego brakowało <3
    Znów te pięknie opisane emocje, że aż je czułam. Tam wewnątrz, w serduszku ^^ Z jednej strony chciało mi się płakać, z drugiej świadomość, ze Sasuke wcale nie jest tak obojętny na los Sakury... nie, że on ją kocha! Kurde, SASUKE SAKUĘ KOCHA! Aż nie mogę uwierzyć, że do tej pory w to wątpiłam, no ale jak on się zachowywał. A teraz ten jego motyw, ta chęć ochrony, zazdrość o Naruto <3 Boże, ja nie spodziewałam się tego, naprawdę. Pośród tego rozgoryczenia Sakury i tej pozornej nienawiści tam jest tyle miłości, tak pięknie opisanej... ale ja do czegoś zmierzałam... pytanie do czego, bo zapomniałam po drodze ;o
    A, wiem! Świadomość, że Sasuke kocha Sakurę tak mnie roztopiła wewnętrznie. Rozczuliła na swój sposób, bo w tej miłości takiego chama było tyle skrywanych uczuć. To porównanie Sasuke do chłopca. Można rzec, że banalne, ale ja tutaj nie widziałabym lepszego. Bo przecież Sasuke taki właśnie jest, czego nikt nie widzi. I to, że ryzykował życie dla wioski i wciąż współpracował z Naruto! WOW! <3
    Summa summarum rozdział bardzo dobry, wzbudzający emocje i grający na uczuciach co lubię. Bo kto nie lubi kiedy książka, blog go porusza?
    Pozdrawiam serdecznie, Ais <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie Twoich komentarzy to sama przyjemność! Jesteś jednym z powodów, dla których Wybieleni wciąż trwają.
      Zawsze denerwuję się po opublikowaniu rozdziału, że zawiodę, że nie dotrę do żadnych serc... A tu proszę:)
      Ais, cieszę się, że znów mogłam liczyć na Twoje wsparcie. To niesamowite, jak szczerze dzielisz się swoimi przemyśleniami na temat kolejnych postów, jesteś moim skarbem!
      Pozdrawiam, kochana, trzymaj się!! <3

      Usuń
  4. Mam sesję, powinnam sie uczyć, ale co robie? Czytam nowy rozdział ( w końcu! bo powiem szczerze, trochę na niego czekałam) i główkuje co sie stanie dalej! Zaglądam co jakiś czas, bo może jakimś cudem już jest 6...
    Piszesz pięknie, zupełnie jakbyś siedziała w głowie Sakury i widziała i słyszała jej myśli i uczucia.
    Kocham ten dialog między nimi. Nie piszesz ich często, ale jak już są, to dosadne, prawdziwe,jakbyś ich podglądała i zapisywała każde slowo.
    Jeszcze nigdy nie czułam sie tak zżyta z tą postacią. A dokonać tego to wielki wyczyn.
    Rozumiem, co wywołał w Sakurze list od Naruto. Przecież w poprzednich rozdziałach to za nim tęskniła, gdy Sasuke odgradzał sie z każdej strony. Napisanie przez niego, ze jest potrzeba w Konoha to jak iskra, pierwsze od dawna ciepło, bo przecież Naruto z tym się kojarzy,a Sakurze tego brakuje, bo Sasuke się wycofuje.
    Zastanawiam się, czy Uchiha jest o nią zazdrosny. Czy czuje, że ona mu sie wymyka ( to oczywiste, akurat on rzadko jest ślepy) i za potencjalne źródło zagrożenia uznaje Uzumakiego?
    Chodzi mi po głowie myśl, ze Sakura jest w niebezpieczeństwie i stąd ta cala paranoja ze strony Sasuke. Bariera, zakaz wychodzenia z domu, opuszczenie Konohy, ograniczenie dostępu informacji... Mam tendencje do szukania pozytywnych stron każdej postaci, dlatego cały czas myślę, że Sasuke chce dobrze, bo boi sie ją stracić. Tak jak pieknie napisałaś wyżej.
    Kocham kilka fragmentów tego rozdziału.
    Gdy opisujesz jak ludzie śmieja sie z Sasuke i sie go boją.Autentycznie miałam ciarki.
    "Wpadasz.
    W obłęd."
    Te słowa czytalam kilka razy. Dosadne, plastyczne i banalnie proste. Az ściska serce.

    Naprawdę chciałabym wiedzieć, co wykrzyczał Sasuke. To strasznie irytujace nie wiedzieć.

    Idę sie uczyć, bo nie zdam jutrzejszego egzaminu, ale proszę pisz szybko ciag dalszy. Gdy jestem podminowana i zestresowana nerwy jak nic innego koi cudowna lektura Twojego opowiadania (wiem, dobry szantaż xd)!

    Całuje gorąco,
    Moon <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznawanie Twoich myśli, Moon, to cudowna sprawa, Twój komentarz przeczytałam kilkanaście razy, a nadal nie mogę się nim nasycić!!
      Bardzo mnie cieszy, że rozdział Ci się spodobał i że opis Sasuke uważasz za trafny. Ja go tak widzę, Sakura tak go widzi (ach, właściwie to obie go tak widzimy, nie będę zaprzeczać, że rozterki Haruno leżą także na dnie mojej własnej duszy:))) i właśnie takie, a nie inne słowa musiały paść z mojej strony, aby to wszystko wyrazić.
      Dziękuję za dostrzeżenie iskry, tak, ten "przeciek" wiele namiesza, przekonamy się, czy VI rozdział również zda egzamin. Oby!:)
      Kochana, trzymam jutro mocno kciuki!! Wierz w siebie i znajdź w sobie spokój, Na pewno Ci się uda!

      Serdecznie pozdrawiam, całusy <3

      Usuń
    2. Skoro tak, to obiecuje Ci pisać je za każdym razem jak tylko zobaczę nowy rozdział, bo mam ich pełno po lekturze Twojego opowiadania!
      Już nie mogę się doczekać, widzę, ze jesteś na półmetku pisania :)
      Mnóstwa czasu, jeszcze więcej weny i kolejnych zapierających dech tekstów!
      Niecierpliwa Moon *.*

      P.S.
      3 egzaminy zdane, przede mną najgorsze 3... ale dziękuje za cudowne wsparcie :*

      Usuń
    3. Gratuluję i trzymam kciuki za kolejne egzaminy!!
      Do następnego rozdziału <3

      Pozdrawiam:)))

      Usuń
  5. Ja tutaj nowa jestem, ale zagoszczę na pewno na dłużej :)
    Od czego zacząć, od czego... Wiem! Od tego, że nie spotkałam się z motywem więzionej Sakury, tzn. takim motywem, bo przetrzymywanie jej przez Sasuke, jako medyka, w pewnym sensie stało się zmorą osób czytających SS, bo cholernie było to swego czasu popularne i ciężko było znaleźć coś innego. A tu nie ma porwania, a własna wola. Nie ma tortur fizycznych, są psychiczne. Wszystko z pozoru może wyglądać ok, ale tak nie jest. No, coś pięknego!
    Bez bicia się przyznam, że sam początek nie zainteresował mnie jakoś szczególnie, ale z doświadczenia wiem, że na początkach można się przejechać, więc czytałam dalej i całe szczęście :)
    Historia jest świetna pod tym względem, że jest prowadzona z perspektywy Sakury. Przeżywamy wszystko z nią, łatwo się wczuć w jej emocje, możemy ją szybko zrozumieć. Razem z nią zachodzi w nas zmiana, gdy kolejne karty zostają odkryte. Bo jakby na to nie patrzeć, to Sakura praktycznie nic nie wie o swojej obecnej sytuacji (i bardzo dobrze, w końcu mamy się razem z nią dowiedzieć). Naprawdę panikowałam, gdy odkryła kopułę, a potem razem z nią główkowałam, czy kopuła to coś nowego, czy nie. Trochę mnie przeraża to, jak bardzo jest podporządkowana Sasuke- dosyć późno zdecydowała się na ucieczkę, a gdy już to zrobiła, to w momencie, gdy on był w domu. To tak, jakby hm... chciała być zatrzymana przez Sasuke i myślę, że trochę w tym prawdy jest, patrząc na to, jak bardzo jest zagubiona. Btw ja też widzę w Sasuke małego chłopca ;___;
    Jeśli już chodzi o Sasuke, to nie dość, że normalnie jest to ciężki orzech do zgryzienia, to u Ciebie, to jest yyy... król ciężkich orzechów xD Bo niby zrobił jej wielką łaskę "zostałaś moją żoną, masz dach nad głową, to było twoje marzenie" i olewa ją na każdym kroku. Z drugiej strony jest zazdrosny o Naruto, więzi ją, bo niby chce jej bezpieczeństwa i nie chce, aby ryzykowała życiem za Konohę (właśnie! co się na świecie dzieje też jest zagadką), bo on już to robi. No i weź tu zrozum chłopa. Nie da się. Na pewno nie teraz. Przerwałaś w ciekawym momencie :/
    Chwilowo też nie umiem rozgryźć tytułu "Wybieleni", ale myślę, że w miarę rozkręcania się akcji, pomysł sam mi wskoczy do głowy. (Mam nadzieję, że tego nigdzie nie tłumaczyłaś, a ja czasem nie przegapiłam tego, bo to też możliwe...)
    Przeczytałam też one-shota! Powiem krótko. Podobał mi się i skręcało mną na otwartym zakończeniu- takie to podłe ze strony autorów zakończenie, ale jakże fajne :3
    Coś pewno pominęłam, ale taki już mój urok, gdy się rozpisuję w komentarzu xD
    Pozdrawiam i weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że znalazłaś chęci i czas, aby nadrobić wszystkie rozdziały. To miłe, gdy ktoś "na świeżo" opowiada ze swojej perspektywy, co już miało miejsce. Jestem pozytywnie zaskoczona, jak opis rozterek Sakury pozwala, mimo wszystko, ukazać ogrom zdarzeń, które sama poruszyłaś w komentarzu. Dziękuję Ci za to, zapoznanie się z Twoimi przemyśleniami było bardzo miłym doświadczeniem. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały pozwolą zostać Ci tu jak najdłużej.
      Naprawdę, dziękuję za każde słowo i poświęcony czas:))
      Serdecznie pozdrawiam, trzymaj się<3

      Usuń
  6. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego... :(

    OdpowiedzUsuń