But we both know a change is coming
Coming closer sweet release*
Budowałeś nastrój. Wabiłeś, a ja byłam wabiona. Milion wyrzeczeń i starań, aby móc doświadczyć twojego blasku, przebywać w zupełnie innym świecie. I cały ten trud zdawał się tracić na znaczeniu, gdy w końcu byłam tuż przy tobie. Umiałeś sprawić, że w jednej chwili otaczała mnie bajka. Słońce stawało się nad wyraz ciepłe, niebo nieskazitelnie niebieskie. Twoja obecność przyprawiała o dreszcze. Oddech przyspieszał. Ręce drżały. Czułam dyskomfort. Ale pragnęłam, by trwał on wieczność. Bo zawsze chciałam, byś był obok i czynił naszą wspólną chwilę wyjątkową.
Abym stawała się kimś więcej. W oczach twoich i własnych.
Byłeś zaklęciem.
Czarowałeś mnie, Sasuke.
W tym jednym dniu obdarowywałeś mnie prostym, prawie ciepłym, spojrzeniem. Chwytałeś moją dłoń, kciukiem zakreślając na niej abstrakcyjne wzory. Całowałeś czubek mojej głowy i powtarzałeś, bym była spokojna.
Nie byłam w stanie tego zobaczyć. Nie rozumiałam, skąd się to bierze. Ten pierwiastek, który łączył wszystko razem i tworzył zupełnie nową rzecz.
Twoją aurę. Po prostu ciebie, Sasuke.
Nie ma takiej drugiej miłości, czytałam z twoich oczu. Nie istnieją podobne łzy do moich, zapewniałeś i dotykałeś śmiele mojego kolana. Paradoksalnie nie potrzebowałam twoich starań. Nie potrafiłam wzruszyć się twoją czułością. I nie miałam najmniejszego zamiaru niczego kontrolować. Wiedziałam doskonale, że cokolwiek zdarzy się tej nocy, opuszczę cię i zrobię coś, czego możesz nigdy mi nie wybaczyć. To dlatego przekonywałam siebie, że nie zasługuję na twoją dobroć, dlatego tak opornie oddawałam się tobie tej nocy...
-Sakura- usłyszałam twój zniecierpliwiony głos. W mroku sypialni dostrzegłam twoje oczy, tak bardzo natarczywe i pożądliwe. Nie miałam na sobie nic, ale dalej rozbierałeś mnie ze samej skóry, jedynie swoimi dłońmi, ustami, ciałem. I skłamałabym, mówiąc, że to wszystko działo się tak szybko... Nie. Umiałeś zadbać, abym przytomnie przeżywała każdą chwilę w twoich ramionach, abym zrozumiała, że tego wieczoru Uchiha posiada nie tylko kobietę, co własną żonę.
-Sakura?
Wyrwana z toku wspomnień, zwróciłam spojrzenie na twarz Naruto i posłałam mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go. Nie musiałam czekać zbyt długo, aby ponownie poczuć, jak długie ręce oplatają moją sylwetkę, aby zanurzyć się w zupełnie innym świecie.
Nie odczuwałam niczego. Nie myślałam kategoriami, jakie zwykle dyktuje sumienie. Nie liczyło się, gdzie i z kim powinien być teraz hokage. Skutecznie zamykałam się na racjonalne myślenie.
-Muszę już iść, Sakura- usłyszałam głos blondyna gdzieś nad moją głową. Moje plecy przywarły jeszcze mocniej do klatki piersiowej Naruto. Ja nie mówiłam- ja pokazywałam, co o tym sądzę.
-Proszę- tym razem wstrzymałam na chwilę oddech, gdy nos Uzumakiego zahaczył o moje prawe ucho-Obiecaj mi, obiecaj, że się stąd nie ruszysz.
-I obiecałaś mu to?
-Nie.
-To co mu powiedziałaś?
-Nic.
-Rozumiem.
Zapadła cisza, która w żaden sposób mi nie przeszkadzała. Nie wiadomo, dlaczego człowiek, który uczył mnie wszystkiego od dwunastego roku życia, stał się nagle kimś całkowicie dla mnie równym i spełniał wszystkie warunki idealnego słuchacza. Moje oczy nie zaszkliły się, gdy podczas zakazanego spaceru ujrzałam w oddali szare, rozwichrzone włosy. Jednak doskonale pamiętam to przyjemne ciepło, gdy stanęłam przy Kakashim ramię w ramię, szukając słów adekwatnych do tej chwili. Wtedy to zwróciły się na mnie ciemne, wesołe oczy, o blasku, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam.
Słońce zachodziło, szare chmury zbierały się nad Konohą. A ja czułam się wyjątkowo dobrze, wyjątkowo wolna.
-Dawno cię nie widziałam, sensei- znów się odezwałam.
-Tęsknisz za nim?
-Słucham?- oczywiście pytanie usłyszałam i zrozumiałam za pierwszym razem, ale musiałam zyskać trochę czasu na odpowiedź.
-Wiesz, o kogo pytam.
-To chyba nieuniknione... To wciąż mój mąż.
-Od którego uciekłaś.
Posłałam Kakashiemu krótkie, uważne spojrzenie. Nie było to żadnego rodzaju ostrzeżenie, sama nie mogłam pojąć, co miało ono oznaczać. On jednak wiedział.
-Wiesz, długi czas byłem świadkiem twojej pogoni za Sasuke. Naprawdę wierzyłem, że właśnie tobie uda się zbudować uczucie, które pozwoli ci wytrwać przy nim o wiele dłużej. Jednak myliłem się.
-Nie wszystko jest tak łatwe, jak się wydaje.
-Miłość nigdy nie była łatwa, Sakura.
Tylko sam Kakashi mógłby wytłumaczyć, jaki czar otacza osobę przebywająca wśród starych nagrobków, jak nazwiska cisną się na usta, gdy wargi pierzchną i wysychają na wietrze.
-A czy ty tęsknisz?
-Oczywiście. Każdego dnia.
Lekko drgnęłam, słysząc ton Hatake.
-Za kim?- zapytałam bardzo cicho, patrząc uważnie na swojego rozmówcę. Kakashi wiedział, że nie pytam o jego zmarłych przyjaciół. Copy ninja doskonale rozumiał, kogo dotyczyło pytanie.
-Nie tęsknię za nikim- odpowiedział po zastanowieniu- Tęsknię za dobrą rozmową, tęsknię za celem ochraniania kogoś, tęsknię za ciałem, które leżałoby obok mnie każdego ranka, gdy się budzę. Tęsknię za rzeczami, których nigdy nie miałem albo trwały one o wiele za krótko w moim życiu.
Gdy tylko otworzyłam usta, aby odpowiedzieć na wyznanie Kakashiego, on znów zabrał głos, który nie znosi sprzeciwu.
-Nie popełniał błędu, Sakura. Twoje miejsce jest tam, u kogo zostawiłaś swoje serce. Do kogo najbardziej tęsknisz.
Uśmiechnęłam się drętwo, biorąc dawnego nauczyciela pod rękę. Nie zanegował, gdy niedługo potem ruszyliśmy przed siebie, w zupełnej ciszy, wdychając świeże, wilgotne powietrze, ignorując mżawkę, która niewinnie zakłócała pole widzenia. Przestałam zupełnie myśleć. Moje nogi automatycznie brnęły do przodu, a podeszwy butów całowały kolorowe liście usłane w każdym zakamarku wioski.
Tęskniłam za tobą. Jak szalona, jak niezdolna do czynienia niczego więcej. Liczył się jedynie fakt, że nie ma cię przy mnie, a była to rzecz, której pragnęłam z całego serca. Wzdychałam miliony razy na dzień, zamykałam się w swoim świecie, szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Agonia paraliżowała mnie. Nic innego nie miało znaczenia. Tęsknota powodowała we mnie rzeczy, których nigdy wcześniej nie doznawałam. To bolało. Było surowe, gorzkie i słone niczym moje łzy. I proszę, pozwól mi ten raz stwierdzić, że jakaś cząstka ciebie wiedziała, co się ze mną działo. Pomóż mi w to uwierzyć...
-Oh, nie przestawaj. Dokładnie w tym miejscu.
Nie mogłam przestać. Rana była zbyt głęboka, aby odrobina chakry była w stanie cokolwiek zrobić. Moja dłoń cierpliwie unosiła się tuż nad wielką krzywą linią w okolicy żeber Kakashiego.
-Nie mogę uwierzyć, że nie poszedłeś z tym do szpitala.
-Lekkie zadrapanie.
Mimowolnie zaczęłam błądzić wzrokiem po innych odbarwieniach na skórze mężczyzny. Moja druga dłoń przywarła do ramienia, po czym przeniosła się odrobinę wyżej, na czarny znak.
-Jako były hokage bierzesz wciąż misje z ANBU? Czyżby kryzys?- starałam się na żartobliwy ton, choć wiedziałam, jak marnie musiało to zabrzmieć.
-Znudziły mi się podróże. Zresztą, przynajmniej mogę w czymś pomóc. Wiele kunoichi może być w niebezpieczeństwie. Ty jesteś w niebezpieczeństwie.
-I także uważasz, że powinno się zamknąć mnie w izolatce?
Copy ninja zaśmiał się krótko.
-Uważać moją byłą uczennicę za bezbronną ofiarę? W życiu.
Uleczyłam jeszcze kilka ran, zanim zasiedliśmy do wspólnej kolacji. Mimowolnie do mojej głowy wróciły zdarzenia z samego rana, gdy Naruto opuszczał moje mieszkanie. Nie miałam najmniejszej ochoty poświęcać temu uwagi. Z jakiś dziwnych przyczyn pragnęłam zachować pustkę jak najdłużej. Po prostu działać. Być i robić. Nic poza tym. Wtedy słowa Kakashiego przecięły na wskroś moją wszelką obojętność.
-Powinnaś wrócić do Kusagakure.
Nie byłam w stanie ukryć swojego zdziwienia. Patrzyłam z niedowierzaniem na Hatake, przerywając swój posiłek.
-Ja już wróciłam. Tutaj, do Konohy. Mówiłam ci, że-
-Wiem, Sakura, pamiętam-przerwał mi- Ale teraz doskonale widzisz, jak to wszystko funkcjonuje. Naruto wciąż szuka rozwiązań, nie ma konkretnej strategii. Wciąż wysyła ludzi mojego poziomu na zwiady, kierując się również donosami od Sasuke. Dochodzi do konfrontacji z zamaskowanymi wojownikami, choć nie mamy żadnej pewności, czy to wrogowie, których szukamy... Sasuke-
-Sasuke, Sasuke, Sasuke!- wybuchnęłam nagle, tracąc jakąkolwiek kontrolę. Napotkałam jednak znużony wzrok, który ostudził mnie w jednej chwili-Sensei, ja nie, to znaczy...
-Rozumiem, jesteś rozdrażniona.
Poprawiłam się na krześle, rozluźniając spięte ramiona. Ciężkie westchnienie wydarło się z moich ust.
-Dlaczego chcesz na siłę mnie do niego przekonać?
-Na siłę? Z tego co zapamiętałem, to dobrowolnie stanęłaś z nim przed ołtarzem. Zawsze chciałaś to zrobić, lata na to czekałaś.
-Priorytety... zmieniają się. Muszę być teraz tutaj.
-Sakura, przejrzyj w końcu na oczy- monotonny głos stawał się nie do zniesienia- Nie poradziłaś sobie z daną sytuacją, więc uciekłaś. To nie jest Sakura, jaką znam.
To nie jest Sakura, jaką znam...
Zatkało mnie. Nie mogłam się ruszyć, odwrócić spojrzenia, ani tym bardziej wykrztusić z siebie cokolwiek. Oczy zaczęły piec, gardło zacisnęło się nieprzyjemnie. Nie chciałam jednak ronić łez przed Kakashim. Nie chciałam pokazywać, jak trafnie dobrał słowa, aby w końcu do mnie dotrzeć.
-Przepraszam cię. Musiałem ci to powiedzieć.
Przytaknęłam powoli głową, zakrywając twarz dłońmi.
Nie zorientowałam się też, gdy sylwetka mężczyzny znalazła się tuż przy mnie. Ciepła dłoń spoczęła na czubku moich włosów, głaszcząc je potulnie.
-Naprawdę cię przepraszam- usłyszałam ponownie głos dawnego nauczyciela. Po chwili kucnął i spojrzał na mnie znów z tym samym blaskiem, którym powitał mnie kilka godzin wcześniej. Mogłam zauważyć, jak ruszają się mięśnie jego twarzy, tworząc delikatny uśmiech.
-Pomogę ci wrócić do Kusagakure. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
Zerwałam się z krzesła i rzuciłam w objęcia mężczyzny. Łzy wysychały opornie, a mój głos drżał, jakby ktoś właśnie przystawiał mi lufę do skroni.
-Nie-powiedziałam cicho-nie przepraszaj. I nie bądź zły-odsunęłam się nieznacznie, aby ujrzeć gasnący blask w oczach Kakashiego- ale ja nie mogę się stąd ruszyć. Jeszcze nie teraz.
Hatake wyprostował się jak oparzony moim dotykiem. Widziałam, jak walczy sam ze sobą, aby nie wydać na mnie kolejnego osądu. Nie chciałam go zawieść, ale to wszystko było silniejsze ode mnie.
Wyciągnął rękę w moim kierunku.Chwyciłam ją i podniosłam się, unikając wzroku mężczyzny.
-Dlaczego to robisz? Dlaczego działasz wbrew sobie?
-Nie działam wbrew sobie.
-A co z Naruto? Będziesz zdradzać męża z jego najlepszym przyjacielem?
Zniżyłam gwałtownie głowę, przełykając cicho ślinę.
-Naruto nie jest głupi, kocha swoją żonę i dzieci. Nie zdradza ich, tak samo jak ja nie zdradzam...męża. Skąd ten pomysł?
-Po prostu chciałem usłyszeć to z twoich ust.
-Naprawdę? Po co to wszystko? Te pytania, chęć pomoc z twojej strony? Przecież nie jestem sobą, nie jestem Sakurą, którą znasz...
Duże dłonie ujmują moją twarz, ścierając resztki mokrych śladów z policzków.
-Żebyś przestała w końcu żałować i przestała chodzić drogami, które nie są w zupełności dla ciebie.
Nie mogłam znów powstrzymać łez. Pękła we mnie kolejna tama.
-Może ty się po prostu mylisz? Może jestem w końcu na dobrej drodze?- starałam się na stanowczy ton.
-Tak uważasz?
Zapadła dłuższa cisza. Szum wiatru z ulic przedzierał się przez mury budynku.
-Skąd wiesz, że ty jesteś na dobrej drodze? Skąd wiesz, że to, co robisz, jest słuszne? Dlaczego nie zmieniasz niczego w swoim życiu? Dlaczego... jesteś sam?
-Sakura- zaczął, chwytając moje dłonie-nie ma jednej słusznej drogi. Nie zawsze słuszna droga będzie tą, którą poczuwasz za odpowiednią, ani nie zawsze jest ta słuszną, która czyni cię szczęśliwym, spełnionym. Nie nam jest dane oceniać nasze drogi, my je tylko wybieramy...
-Co z twoją drogą?
Splotłam moje i Kakashiego palce razem, chcąc dodać mu otuchy, chcąc usłyszeć prawdę.
-Moja droga... nie zawsze... Nie zawsze czuję się spełniony, ale zdaje mi się, że wybrałem odpowiednią drogę.
-I nie chcesz jej zmienić? Nie chcesz być szczęśliwy? Być z kimś?
Rozłączył nasze ręce, siadając ponownie na swoje miejsce.
-Nie jesteś małą dziewczynką, Sakura. Wiesz dobrze, że własne szczęście może kosztować czyjeś żale i dramaty. Poza tym... są ludzie, którzy muszą być sami.
-Bzdura-skomentowałam bez zastanowienia, uporczywie patrząc na rozmówcę.
Hatake uśmiechnął się w moją stronę.
Tak ciężko było mi uwierzyć, jak bardzo cię kochałam, Tak ciężko godziłam się z faktem, że zamykam za sobą pewien etap w swoim życiu. Jednak tak naprawdę wciąż potrzebowałam twojej obecności. Moje sumienie, doszczętnie tłumione, wołało o wolność. W najciemniejszym zakamarku serca tliła się nadzieja na to, że mi przebaczysz, że wrócę i cię przeproszę, a ty znów mnie dotkniesz, przytulisz i już nigdy nie znikniesz.
Tęsknota budowała we mnie wiarę. Pozwalała zapomnieć o niemocy i przenikającego duszę smutku.
Wołałam cię przez sen noc w noc.
Bo nie umiałam zapomnieć o twoich zaklęciach, o czarach. O tobie, Sasuke.
-----------------
*Jevetta Steele- I'm calling you
Ah, Sakuro. Moja skomplikowana, zagubiona istotko. Kurcze, co ja mogę napisać. Nadal szczerze mówiąc nie wiem, jak wygląda sytuacja relacji Naruto i Sakury. Jednak jeśli Naruto ma żonę i dzieci, wierzę, że ich nie zdradził. I wierzę, że Sakura nie jest na tyle głupia, by tęskniąc do Sasuke "oddać" się Naruto. A właśnie! Sasuke! Ile czułości okazał... choć zapewne jego czułość kryła w sobie coś innego. Zastanawiam się czy on wyruszy za Sakurą? Czy on też będzie tęsknił? Ajjj, chciałabym, żeby ten rozdział był 3 razy dłuższy, bo tak kocham czytać to opowiadanie. Uwielbiam zagłębiać się w to ciężkie i bolesne wnętrze Sakury.
OdpowiedzUsuńPojawił się także Kakashi! Nie spodziewałam się, że każe jej wrócić do Sasuke. Jednakże on chce ją uchronić, chce by niczego nie żałowała... Wioska nie jest bezpieczna, a u boku swojego męża z pewnością jest. Ale nie możemy także ignorować faktu, że Sakura jest jedną z najsilniejszych shinobi. No cóż...
Na pewno przeczytam ten rozdział jeszcze raz!
Pozdrawiam serdecznie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
Ps. Wybacz mi, że ja zawsze tak chaotyczne i niezrozumiałe komentarze piszę.
Komentarz jak najbardziej przejrzysty i zrozumiały i bardzo satysfakcjonujący! Twoje pytania pozwalają mi na spokojnie pojąć, co się tu wyczynia i jak bardzo wpływa na czytelników ten rozwój wydarzeń.
UsuńMam nadzieję, że wszyscy przetrwamy do samego końca:))
Ściskam i pozdrawiam<3
No nieźle! Nareszcie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńGenialny jak każdy inny :D
Ta historia jest tak fascynująca! Już nie moge doczekać się kolejnego rozdziału:D
Ale prosze<3 rozjaśnij coś w końcu bo ta niewiedza to dramat!!( nie zdradziła Sasuke, nie zrobiłaby tego, co;>?)
Ah dziękuję ślicznie!! I cierpliwości kochana, z pewnością kolejne rozdziały odkryją choć rąbek tajemnicy:)
UsuńO nie, nie, nie. Po pierwsze muszę powiedzieć, że bardzo mnie zdenerwowałaś! Tak długo musiałam czekać na rozdział, że praktycznie od początku musiałam przelecieć po rozdziałach, aby sobie wszystko przypomnieć. Ranisz :( Ale ja to całkowicie rozumiem, bo każdy ma swoje życie, problemy, sprawy itd., więc wybaczam. Tym bardziej zasługujesz na wybaczenie po tym, jak przeczytałam rozdział. Jest co prawda krótki, ale niesamowity! Nadal nie mogę wyjść spod uroku tego, jak pięknie oddałaś uczucia Sakury. Z kazdym kolejnym słowem coraz bardziej wczuwałam się w jej postać, w jej ból i tęsknotę. Bardzo spodobał mi się pomysł rozmowy z Kakashim, w końcu to taki jakby przybrany ojciec ich wszystkich - zna ich praktycznie od dziecka, widział, jak się zmieniali i nie zawiodłaś mnie, gdy okazało się, że jego rady są najlepsze (takie głębokie i mądre). Wiesz co? Aż ciarki przechodzą, gdy sobie wyobrażę sytuację Sakury. Smutne momenty są elementem większości opowiadań, ale później przychodzą te szczęśliwe, wiec mam nadzieję, że i u Ciebie tak będzie. No cóż... Nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie szybciej :) Ale nawet rok warto jest czekać w Twoim przypadku! Życzę dużo weny i czasu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziekuję ślicznie za cierpliwość! Cieszę się ogromnie, że rozdział się spodobał. Miałam co do niego pewne obawy, ale ze względu na dalszą fabułę musiał powstać:) Również czekam na jakikolwiek promyk szczęścia w tym opowiadaniu:))
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ewjo? Chyba nas nie opuściłaś??!! ;(
OdpowiedzUsuńNie, kochana, nie opuściłam!
Usuń